Witold Skaczkiewicz

Posts Tagged ‘Skaczkiewicz’

017 – Część druga – Rozdział pierwszy/2

In Animal Farm II on 25 Maj 2009 at 21:09

Myszy często chodziły spać z pustymi brzuszkami! A to, dlatego, że pominięto je przy podziale dóbr. Być może, dlatego, że to takie maleńkie żyjątka? Może dlatego, że to urodzone złodziejki? Zapewne pomyślano sobie, że skoro zawsze kradły to i teraz zapewne będą, więc, po co zawracać sobie nimi głowę.
To i kradły.
Najbardziej były szczęśliwe, gdy na Folwarku była jakaś uroczystość, bo wówczas odwoływano brytany pilnujące spichlerz do innych, ważniejszych zajęć – najczęściej do ochrony, występujących publicznie świń. Wówczas myszy, przez nikogo nie niepokojone, korzystały do woli z zawartości spichlerza.
Pat kiedyś opowiadał, że Pini tak gwałtownie jadła, że musiała kilka godzin ukrywać się w stodole, Tak napchała sobie brzuszek, że nie mogła się przecisnąć przez dziurę.
– Pini! Uważaj na kwiaty! – krzyczał Pat wspinając się w stronę dziury w ścianie, pod którą, w specjalnie zbudowanej szklarence, rosły niespotykane bardzo kolczaste odmiany róż.
– Mógłbyś mi czasami przynieść jakiś bukiecik! – wrzasnęła Pini do ucha Pata i obie myszy zniknęły w czeluściach spichlerza.
Inne zwierzęta, te, które codziennie nadzwyczaj ciężko pracowały, miały (co zrozumiałe) głowy nisko pochylone i dlatego dopiero po jakimś czasie dostrzegły dziwnie pomalowane gołębie.
– Te głuptasy zawsze coś wymyślą! Czy to karnawał, że się tak udekorowały? – spytał ktoś, lecz nie uzyskał odpowiedzi, bo w tej samej chwili, niczym grom z jasnego nieba, huknęła najsmutniejsza ze smutnych wiadomość: „Towarzysz Napoleon nie żyje!”
Początkowo myślano, że to prowokacja. Ale (na wszelki wypadek) wszyscy zanieśli się płaczem. Nikt się nie oszczędzał. Wprawdzie wiadomo było, że ostatnio nie działo się najlepiej, ale przecież nie było w tym żadnej winy Towarzysza Napoleona.
Przecież on, ojciec i wódz wszystkich zwierząt świata, starał się i czynił najlepiej jak mógł. Całe swoje pracowite życie poświęcił zwierzętom, broniąc ich przed zakusami kontrrewolucji. Bronił i chronił. A jeżeli było trzeba, surowo zganił, nawet ukarał, ale przecież czynił to dla dobra wszystkich! Sprawiedliwie, i w imię światłych celów Rewolucji, której jak się okazało poświęcił całe swoje życie.
Czy taki Wspaniały Towarzysz mógłby nie żyć???
To przecież nie jest możliwe!

016 – Część druga – Rozdział pierwszy/1

In Animal Farm II on 24 Maj 2009 at 19:04

Część druga
Rozdział pierwszy
Miał to być kolejny, pracowity dzień na Folwarku Zwierząt – niczym nie różniący się od poprzednich. A tu, z niewiadomych powodów, gołębie wyleciały później niż zwykle….
– Patrzcie, jak te leniwe śmierdziele wyglądają! Zupełnie im odbiło… Nie dość, że te przydupasy stale leniuchują, to jeszcze jakieś żarty sobie stroją! – Po Folwarku rozległy się słowa, w zasadzie niedopuszczalnej, krytyki.
A na niebie działy się rzeczy dziwne: oto wszystkie szybujące pod niebem gołębie, dotychczas śnieżnobiałe, dziś miały skrzydła czarne. I gdyby takich wariatów było chociaż kilka, można by wówczas powiedzieć, że robią sobie głupi żart.
Ale wszystkie? Bez wyjątku!?
Nie zwiastowało to niczego dobrego.
– Cóż to im się stało? – zapytała, jak zwykle przestraszona maleńka myszka Pini, swojego towarzysza życia, równie strachliwego Pata.
– Nie wiem, nie wiem, ale jak znam życie, to nic dobrego…
– Pat stojąc na tylnych łapach, wpatrywał się w niebo. Tak wysoko zadarł swoją małą główkę i tak wyciągnął swoje ciało, że Pini rozdziawiła buzie. Przez moment wydało jej się że Pat jest wielkim szczurem.
– Och! Pat! Jaki ty jesteś piękny, taki wielki… – Pini patrzyła na Pata z podziwem.
– Pini! Spójrz tam… Popatrz! W pałacu zasłaniają okna czarnym materiałem… – Pat zachęcał przyjaciółkę by weszła mu na czubek głowy.
Rzeczywiście, w dawnym domu pana Jonesa nazywanym przez myszy, pałacem, świnie zasłaniały okna kirem.
Myszki patrzyły zdumione. Nic nie rozumiały. Wreszcie Pat, nie wiadomo czy dlatego że odczuł ciężar stojącej mu na głowie Pini, czy może z autentycznego znudzenia powiedział: – Wiesz, co, Pini… Nic mnie to nie obchodzi. Ta sprawa śmierdzi!
Gołębie na czarno, okna na czarno, kruki na czarno…. Tak czy inaczej to nie nasz interes. Spadamy stąd… Chodźmy do spichlerza! Najemy się wreszcie do syta, marzę o tym od kilku dni.